Rowerem z Gdańska do Braniewa – 110 km na obiad u rodziców

Autor na szosie. Na głowie ma kask rowerowy, okulary oraz żółtą kamizelkę rowerową.

Prognozy wskazywały, że pogoda będzie kiepska. Rzeczywiście, poranny deszcz nie zachęcał do wstania z łóżka, a tym bardziej do 110 kilometrowej jazdy rowerem. Jednak około godz. 9:00 deszcz ustał, a w prognozach na najbliższe godziny zaczęły pojawiać się słoneczka. Zapadła męska decyzja – jadę! Szybka selekcja ekwipunku i godzinę później byłem gotowy do drogi.

Trasa z Gdańska do Elbląga biegła głównie wzdłuż drogi S7. Szczerze, to pierwszy raz jechałem tym odcinkiem. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Spodziewałem się dużego ruchu, ryku samochodów, a trafiłem na kompletny spokój. Nie wiem, czy to kwestia tego, że jechałem w sobotę, czy „ten typ tak ma”. Ale moim zdaniem była to jedna z bezpieczniejszych tras rowerowych, jakie miałem przyjemność pokonać. Duża zasługa tego, że po oddaniu nowiutkiej trasy S7 pozostała stara „siódemka”, po której prawie nikt już nie jeździ. W efekcie rowerzystom pozostały dobrej jakości asfalty, o małym natężeniu ruchu. Dodatkowo na wielu odcinkach zostały wytyczone drogi rowerowe, a pobocza starej „siódemki” zostały przekazane do dyspozycji wielbicieli jednośladów. Moje zadowolenie z jazdy wzrosło jeszcze bardziej, kiedy to po przejechaniu mostu w Kiezmarku wyszło słońce.

Droga rowerowa przez most na Wiśle w Kiezmarku. Rower stoi oparty o znak drogowy.
Droga rowerowa przez most na Wiśle
Ulica, na poboczu stoi znak informujący o granicy województwa warmińsko-mazurskiego.
Warmia i Mazury witają!

Jechało się naprawdę super. Piękna pogoda, spokojny wiatr i mały ruch spowodowały, że droga do Elbląga minęła mi błyskawicznie. W Elblągu musiałem zadecydować odnośnie dalszej drogi. W grę wchodziły dwie opcje. Pierwsza to urokliwa, ale bardziej wymagająca trasa wzdłuż Zalewu Wiślanego. Druga, to jazda drogą 504 przez Milejewo i Pogrodzie. Serce wskazywało na wybór opcji numer jeden, jednak rozum zadecydował, że wybrałem drugi – mniej atrakcyjny wariant. A wszystko przez to, że nad moją głową zbierały się czarne chmury. Doświadczenie podpowiadało mi, że połowa października to niezbyt dobry okres na miłe wycieczki w deszczu.

Droga z Elbląga do Braniewa była zdecydowanie bardziej wymagająca, niż przejazd przez płaskie Żuławy. Pierwsze kilometry tego odcinka to podjazdy. Za to później było już z górki. Niestety, w połowie drogi złapał mnie deszcz i zrobiło się mniej przyjemnie, niż na odcinku Gdańsk – Elbląg. Zjeżdżanie z górek z prędkością 40-50 km na godzinę, pod wiatr i walący w twarz deszcz, to średnia atrakcja. Ale z drugiej strony była to dobra motywacja do tego, żeby kręcić mocniej. We Fromborku zrobiłem krótką przerwę na fotki. Gród Kopernika jest bardzo urokliwym miastem i aż prosi się o dłuższy przystanek. Jednak tym razem ograniczyłem się do zdjęcia Wzgórza Katedralnego. Byłem tak przemoczony, że średnio chciało mi się podziwiać Zalew Wiślany.

Widok na Wzgórze Katedralne we Fromborku.
Frombork – Wzgórze Katedralne

Droga z Fromborka do Braniewa była niewiadomą. Ewentualny problem stanowił remont mostu na rzece Baudzie. Kilka dni wcześniej przeprowadziłem rekonesans i dowiedziałem się, że prace jeszcze się nie skończyły, ale jest położona kładka, przez którą da się przedostać na drugi brzeg rzeki. A przynajmniej tak było dwa tygodnie wcześniej. Na szczęście okazało się, że most choć jeszcze oficjalnie zamknięty, jest przejezdny. Po pokonaniu Baudy zostało mi już tylko 7 km. Po kilkunastu minutach byłem u rodziców.

Pierwsze, co zrobiłem to analiza strat. Ubrania – przemoczone. Buty – trzeba było wylać wodę. Rower – deszcz i piach zrobił swoje, więc napęd domagał się czyszczenia i dużej porcji oliwki. Oczywiście, zapasu oliwki nie miałem, więc musiała wystarczyć zwykła szmata, którą starłem brud. Z resztą strat było dużo łatwiej – ubrania do pralki, w buty trochę papieru. Jeszcze tylko gorąca kąpiel i byłem jak nowo narodzony. Z pewną obawą otworzyłem mój nowy nabytek – torbę podsiodłową Ortileb Saddle Bag. Na szczęście okazało się, że producent pisał prawdę w kwestii odporności na deszcz. Zawartość torby pozostała sucha, więc miałem się w co przebrać.

Rower Giant Contend AR2 z podczepioną torbą Ortileb Saddle Bag.
Torba Ortileb Saddle Bag zdała egzamin celująco

Pozostało już tylko uzupełnienie kalorii. A jak pewnie domyślacie się, u mamy nie stanowi to problemu 😉