Wymiana opon bezdętkowych – tubeless dla opornych

Strzykawka z uszczelniaczem podłączona do wentyla.

Opony bezdętkowe mają wiele zalet. Jednak pojawiają się opinię, że wymagają znacznie więcej zachodu, niż dętki. Bo to trzeba mleko wymienić, posprzątać syf po pozostałości uszczelniacza. Ogólnie gra nie warta świeczki. Jeszcze niedawno myślałem podobnie. Jednak przeszedłem na mleko. I to nie z własnej woli, a z przymusu. Po prostu Giant w domyślnej konfiguracji mojego roweru nie przewidział dętki. Wczoraj natomiast nadszedł dzień, w którym po raz pierwszy zmieniałem opony. Okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.

Zima zbliża się wielkimi krokami. Dla większości kolarzy oznacza to odstawienie roweru szosowego na kilka miesięcy. Ja na szczęście byłem zapobiegliwy i kupiłem rower, do którego mogę wsadzić szersze opony. Mój Giant Contend AR2 bez problemy przyjmie opony szerokości 38C, a niektórzy nawet wstawiali do niego czterdziestki. Dzięki temu mam uniwersalny rower, który w zależności od zastosowanych opon, może być ulicznym ścigaczem, jak i gravelem na trudniejsze warunki pogodowo-terenowe.

Sprzęt

Idąc tym tokiem rozumowania postanowiłem wstawić szersze opony. Wybór padł na Schwalbe G-One Allround w rozmiarze 35C. Żeby wymiana opon była możliwie mało problematyczna, skompletowałem trochę sprzętu ułatwiającego pracę z oponami bezdętkowymi:

  • uszczelniacz do opon Stan’s No Tubes,
  • kluczyk do wykręcenia rdzenia wentyla (otrzymałem w komplecie z rowerem),
  • zasobnik aluminiowy Beto CJA-001S ułatwiający „wstrzelenie” opony na obręcz,
  • strzykawkę do wlania uszczelniacza przez wentyl,
  • woda z płynem no mycia naczyń, gumowe rękawiczki, łyżki do opon oraz podstawowe narzędzia rowerowe.
Sprzęt wykorzystany do wymiany opon - pompka, zasobnik na powietrze, uszczelniach oraz woda z płynem do mycia naczyń.

Zakup powyższego sprzętu wiąże się z pewnymi kosztami. Można to zrobić taniej i np. zamiast specjalnej pompki zastosować kompresor, a specjalną strzykawkę zastąpić dużą strzykawką z apteki. Ale ja wyszedłem z założenia, że sprzęt ten będę użytkował przynajmniej co 3-4 miesiące. Więc szkoda nerwów na kombinowanie.

Wymiana

Pierwszy etap, to spuszczenie powietrza, pozbycie się starego uszczelniacza i zdjęcie opony z obręczy. Miałem nadzieję, że uda mi się wyssać uszczelniacz strzykawką. Niestety, nie udało się i część musiałem wylać w inny sposób.

Kolejny etap, to nałożenie nowych opon na obręcze. Przy pierwszym kole musiałem trochę improwizować. Natomiast jak załapałem o co chodzi, to drugą oponę założyłem dosłownie w minutę. Podpatrzyłem gdzieś, że dobrze jest rant opony przetrzeć gąbeczką zamoczoną w wodzie z płynem do mycia naczyń. Dzięki temu opona lepiej się wstrzeliwuje. Tak też zrobiłem.

Po założeniu opon przyszedł czas na ich napompowanie. Wykorzystałem do tego zasobnik aluminiowy Beto. Dział on w taki sposób, że podłącza się do niego zwykłą pompkę, natomiast sam zasobnik podłącza się do wentyla. Następnie pompką wtłaczamy do zasobnika dużą ilość powietrza. Później zwalniamy blokadę i w kilka sekund koło jest napompowane. A co najważniejsze, opona super się wstrzeliwuje w obręcz. I rzeczywiście tak było – opony udało się wstrzelić w obręcz za pierwszym razem.

A tak to wyglądało i brzmiało 🙂

Kolejny krok, to wlanie uszczelniacza. Na to też są różne techniki. Jedni odchylają oponę i wlewają mleko. Inni aplikują uszczelniacz przez wentyl. Mi drugi sposób wydawał się mniej brudzący, więc kupiłem specjalną strzykawkę. Aplikacja mleka strzykawką okazała się banalnie prosta. Wystarczy wykręcić rdzeń wentyla, nabrać do strzykawki odpowiednią ilość uszczelniacza, nakręcić wężyk strzykawki na wentyl, wcisnąć uszczelniacz, a no końcu wkręcić rdzeń wentyla. I to wszystko.

Na koniec pozostało tylko napompować oponę i upewnić się, że wszystko trzyma, jak należy. Wykorzystałem do tego wcześniej wspomnianą wodę z płynem do mycia naczyń.

Ostatnim elementem dzisiejszej zabawy było dobre rozlanie uszczelniacza po całej oponie. Niektórzy trzęsą opony na wszystkie możliwie stron i sposoby. Ja po prostu wybrałem się na 15 minutową przejażdżkę.

Weryfikujemy efekt operacji

Praca zakończona. Teraz tylko pozostało przeczekać noc i sprawdzić, czy rzeczywiście operacja zakończyła się sukcesem. Na szczęście już na pierwszy rzut oka widziałem, że nie ma flaka. Pacjent przeżył. Teraz trzeba było sprawdzić w jakim jest stanie i zrobić bardziej dokładne pomiary z wykorzystaniem manometru. Wczoraj, bezpośrednio po wymianie opon, napompowałem je do 4,2 bar. Po kilkunastu godzinach na przedniej oponie ciśnienie spadło o 0,05 bar, na tylnej o 0,2 bar. Przy tubeless to wartości akceptowalne.

Podsumowując – udało się. Przyznam szczerze, że nie jestem jakimś guru mechaniki. Mimo tego poradziłem sobie całkiem nieźle. Więc jeżeli zastanawiacie się nad przejście na system Tubeless, a powstrzymuje Was strach przed zabawą z tym związaną, to nie ma czego obawiać się. A jeżeli macie zacięcie do majsterkowania, to wielu kosztów możecie uniknąć. Znajdziecie na Youtube wiele filmów, których autorzy np. zrobili zasobniki na powietrze z butelki plastikowej, gaśnicy itp.